Boltimor - tu się drukują etykiety na kompoty Hultaja
Trzech i pół, czyli Filip, Kacper, Karol i Dominik
My z chłopakami z Boltimor znamy się od lat, teraz czas i Wam ich przedstawić. Blisko 15 lat temu postanowili oni otworzyć własną drukarnię w Kleszczewie niedaleko Poznania i robić to po swojemu. I tak się zaczęła ta przygoda, chociaż nie zawsze było kolorowo jak we wzorniku pantone 😉
Ale od początku… W 2006 roku Filip (od lewej) wraz ze starszym bratem Karolem (nie ma go na zdjęciu) otwierają drukarnię. Niemal natychmiast do zespołu dołącza kumpel Dominik (od prawej) i tak startują. ,,Pamiętam, jak Dominik po zajęciach w liceum przychodził pomagać nam przy renowacji budynków. Kończył lekcje, przebierał się w ciuchy robocze i skuwał z nami stare tynki. Tak było” – wspomina Filip.
Pierwsze biuro otworzyli rzecz jasna w domu. Filip: ,,Budziłeś się i już byłeś w pracy”. Potem przenieśli się do dawnego budynku mleczarni po drugiej stronie ulicy i choć chcieli zachować klimat tego miejsca, nie dało się. Powoli rozbudowywał się park maszynowy, a zespół z doskoku zaczął wspierać najmłodszy brat Kacper (w środku). ,,Ja to zawsze taki dochodzący byłem, jak coś trzeba było na produkcji zrobić, to się robiło. Wiadomo, jak to u nastolatka. Zawsze dodatkowe zajęcie, dodatkowy $”. Dlaczego nie? No i tak tkwię w tym od 15 roku życia”.
Jak wypuszczaliśmy reklamę, to klienci do nas dzwonili: Ej, słyszeliśmy Was w radiu! Taki jest klimat małych, rodzinnych firm. My to lubimy.
Pytamy chłopaków o to, jak trafiali do nich pierwsi klienci i jak bardzo rynek poligraficzny zmienił się od kiedy zaczynali. I tu pojawia się prawdziwa perełka, reklama, którą może jeszcze parę lat temu mogliście usłyszeć w radiu. Zresztą sprawdźcie wideo z wizyty u chłopaków z Boltimor na naszym Instagramie (tutaj).
Ahoj! #boltimor tu się drukuje